
Łaskawa Prago,
już na wstępie, dziękujemy Ci rzędem 30 dusz – starszych i młodszych, mniej lub bardziej roztańczonych i rozśpiewanych, tworzących lub asystujących w operacji podróżnej pszczelowolskiego Zespołu Pieśni i Tańca ‘APIS’, dla których stałaś się ostatnio wymarzonym, niemal czterodniowym, domem.
Powitałaś nas niespodzianie wydłużonym zapadaniem piątkowego słońca – przypominając nawet geograficznie opornym – że lokujesz się wyraźnie na zachód od nas. Wpadliśmy owego wieczoru do południowo-wschodniego przedsionka Twego serca – acz nie jeszcze w wir nieprzebranego labiryntu ulic i uliczek, oblanych wszędobylskim słońcem i nieustannie bulgoczącym cosmopolitisme. Dokując wprost niemal z autostradowej aorty sięgającej Brna, w gościnnie nienachalnych wystrojach hotelu Globus, otartych nieco o miniony ustrój architektur, w powietrzu wyczuliśmy, iż – niczym u Grechuty – naszą, ach, wiosną się staniesz.
Każda bez wyjątku szkoła posiada i pielęgnuje własne apetyty poszukiwawcze. Z okien przemieszczeń podróżniczych wypatrujemy zatem każdorazowo: pasiek, stajni i nieoczywistych karczm. Tym razem, jeszcze w Polsce, obiadowe désirs pchnęły nas w ramiona równie znanego, co ostatnio kontrowersyjnego, gastro-czarodzieja social mediów o wyraźnie góralskiej proweniencji. I nim wyborność preludium stanowiącej, gęstej pomidorowej w nas osiadła, odpaliło pełną smartfonową mocą wczesnopopołudniowe rozplenianie zasięgów i contentów – z serdeczną sytuacyjnie wzajemnością.
PS Na powrocie, wzorem innego influencera, zaliczyliśmy stadionową ‘giętą’ z rusztu – w miasteczku, które tego wieczoru (poniedziałek) nie pozwoliło wyraźnemu pretendentowi do piłkarskiego czempionatu wrócić do domu z tarczą.
W pełni już centralnie praska sobota ujawniła kolejną prawdę o Tobie, Prago. Niczym kulinarny przebój, który tego dnia przydarzyć się nam raczył nieco później – ziemniaczane knedliki z wyraźnie boczkowymi trzewiami, na chrupkiej, słodkawej kapuście, pojedynkującej się ze słonawą bazą sosu pieczeniowego – składasz się wyraziście, z co najmniej z kilku poziomów usadowienia. Taką Cię bynajmniej ukazują strzeliste estakady i wzniosłości brzegów Wełtawy. Uśpioną ciszę przedmiejskiego gremium wieżowców zamieniliśmy, pozwól, na gwar Staromestskich Namesti – venue tegorocznej, czternastej już, odsłony Międzynarodowego Festiwalu Folklorystycznego. Wspaniale i godnie było popląsać na Twych tak przecież wiekowo zasłużonych trotuarach, w serdecznym assemblée 15 innych folkowo śpiewnych i tanecznych drużyn przybyłych łaskawością wschodnioeuropejskiej mapy: od południa – z Turcji i Grecji choćby; od północy – z Polski właśnie.
Usypiasz czujność, Prago. Nieprzebraną barwnością elewacji, refleksami del sol staromiejskiego bruku, mistycyzmem Mostu Karola, wspinaczką ku Hradczanom – kilka zaledwie palców w nielimitowanej wyliczance zachwytów Tobą. Skutkującymi oddaniem Tobie niemal całej posiadanej atencji, wtopieniem się w potok wąskich zaułków i spowijającej Cię wielojęzyczności przybyłych…
Cieszysz, Prago, pewną mądrością prospołeczną. Wydajesz się nie windować cen płynów sprzyjających towarzysko – może właśnie po to, by mieć pełne ulice ludzi – wybierających dreptanie po Tobie i pogwarki z bliźnimi, miast snucia się bez wyrazu po własnym M…
Łyk ożycia, w tym wiosennego. Děkujeme, Prago, że zechciałaś nam – pszczelowolanom – takowy darować.